Wczesnym rankiem udaję się do wsi Dołha na umówione spotkanie z pasjonatem lotnictwa Panem Wiesławem Grudniakiem. Ponieważ w Dołdze jestem nieco wcześniej mam troszkę czasu, aby rozejrzeć się w okolicy miejscowego kościoła pod wezwaniem św. Barbary.
Pana Wiesława do Dołhy sprowadza pasja oraz zamiłowanie do lotnictwa i historii, to tu ma nadzieję w miejscowej parafii uzyskać i poszerzyć swoją wiedzę na temat wydarzeń, jakie rozegrały się w pobliżu wsi przed 77 latami.
Nasze spotkanie nieprzypadkowo odbywa się przed miejscowym kościołem gdyż to tu znajduje się miejscowy cmentarz, na którym spoczęły prochy załogi polskiego samolotu PZL-23 „Karaś”, który został zestrzelony przez samolot niemieckiej, Luftwaffe prawdopodobnie Meserschmitta Me-110 z 3.(Z)/LG 1. Tego tragicznego dnia samolot PZL-23 „Karaś”, wystartował z lotniska Piastów pod Radomiem i miał odbyć lot z misją łącznikową do Brześcia nad Bugiem. Samolot ten należał do 32. Eskadry Rozpoznawczej, walczącej w kampanii wrześniowej 1939 roku w składzie Armii Łódź.
W dniu 9 września 1939 roku o godz. 11.10 w rejonie linii kolejowej Międzyrzec Podl – Biała Podlaska, która to była ważnym punktem nawigacyjnym dla pilotów nad wsią Dołha doszło do nierównej walki powietrznej. Samotnie lecącego polskiego „Karasia”, oraz powracających prawdopodobnie znad Brześcia niemieckich myśliwców lecących w osłonie wyprawy bombowej. Samotny przestarzały i słabo uzbrojony Karaś w tym starciu nie miał żadnych szans. Zestrzelony samolot PZL-23 „Karaś”, rozbił się wraz z załogą w lesie i spłoną, według relacji świadków tego tragicznego zdarzenia jeden tylko z członków załogi wyskoczył ze spadającego uszkodzonego samolotu bez spadochronu lub z niego wypadł.
W skład załogi PZL-23 „Karaś”, wchodzili:
– Pilot sierż. Wojciech Gintrowski odznaczony pośmiertnie „Srebrnym Krzyżem V kl. Orderu Virtuti Militari”,
– Oficer Takt. Oper. Eskadry. por. Obserwator Bronisław Wojciechowicz odznaczony pośmiertnie „Krzyżem Walecznych”,
– Strzelec pokładowy kpr. Andrzej Bylebył, – Nieznany żołnierz Wojska Polskiego, który znajdował się na pokładzie samolotu PZL-23 „Karaś”, wraz z załogą.
Na cmentarzu w Dołdze jestem po raz drugi, więc od razu zauważam, że mogiła i pomnik załogi „Karasia”, został ładnie odnowiony, jak również został naprawiony błąd popełniony przed laty w pisowni nazwiska poprzez wymianę płyty z poprawnie wypisanym nazwiskiem Pilot sierż. Wojciech Gintrowski.
Nie mniej jednak wielu wciąż uważa, że na pomniku tym nie zgadza się data śmierci lotników, gdyż to tragiczne zdarzenie dla załogi według wielu źródeł miało miejsce dzień później, niż to widnieje na mogile lotników.
Wraz z Panem Wiesławem opuszczamy miejscowy cmentarz i udajemy się w kierunku jednej z kilku kolonii należącej do wsi Dołha–Wygaryny, znajdującej się po południowej stronie linii kolejowej Międzyrzec Podl – Biała Podlaska, do której to możemy dojechać tylko przez przejazd kolejowy znajdujący się przy stacji Sokule. W trakcie naszej podróży opowiadam Panu Wiesławowi o innych katastrofach lotniczych w tych rejonach, a także o znalezionym śmigle od samolotu podczas remontu linii klejowej w listopadzie 2007 roku.
Za kolonią Dołha–Wygaryny rozciągają się rozległe lasy, w których mamy nadzieję odszukać miejsce katastrofy polskiego „Karasia”. A tymczasem podczas naszej podróży leśnymi drogami dostrzegamy stary betonowy krzyż z napisem: „W TYM MIEJSCU DNIA 10 GRUDNIA 1934R. ZGINĄŁ Z RĄK MORDERCY, DO KOŃCA WIERNIE PEŁNIĄC SWÓJ OBOWIĄZEK LEŚNICZY FRANCISZEK KUCHAREK”.
Podczas naszych leśnych poszukiwań w nieznanym nam terenie korzystamy z pomocy, jaką dają nam słupki oddziałowe.
Jak się wkrótce mieliśmy przekonać nieznajomość terenu i jego specyfika w którym przyszło nam prowadzić poszukiwania zmusiły nas do zrezygnowania z powodu ograniczenia czasu, który mógł poświęcić na ten cel Pan Wiesław. W drodze powrotnej trafiamy na miejsce innej katastrofy lotniczej, jaka miała miejsce w tych lasach a którą upamiętnia ten skromny pomnik wykonany ze statecznika samolotu umieszczonego na betonowo kamiennej podstawie.
Wygrawerowany napis na złotej tabliczce przymocowanej do statecznika głosi:
„W tym miejscu 17 grudnia 1990 roku podczas wykonywania obowiązków służbowych zginął śmiercią lotnika mjr pil. inż. Grzegorz Ołczykowski, pilot 61 Lotniczego Pułku Szkolno-Bojowego. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI”.
Mjr pil. inż. Grzegorz Ołczykowski, pilot 61. Lotniczego Pułku Szkolno-Bojowego w Białej Podlaskiej tego dnia odbywał lot szkoleniowy na samolocie SB-Lim 2, w wyniku awarii silnika, piloci zmuszeni byli do katapultowania się.
Zauważamy z Panem Wiesławem, że ktoś usiłował odciąć skrzydło od kamienno betonowej podstawy. Wspólnie porządkujemy teren przy pomniku usuwając połamane gałęzie drzew, po czym wykonujemy po kilka zdjęć.
61. Lotniczy Pułk Szkolno-Bojowy w Białej Podlaskiej został rozformowany 31 grudnia 2000 roku.
Z uwagi na brak czasu na dalsze poszukiwania postanawiamy powrócić w ten rejon innym razem i udajemy się w dalszą naszą wspólną podróż tym razem wzdłuż torów kolejowych w kierunku wsi Helenów na miejsce innej katastrofy lotniczej z przed 77 lat, o której już kiedyś pisałem w Mogiły polskich pilotów z września 1939 roku w okolicach wsi Helenów.
Pisząc w październiku 2011 roku o mogiłach pilotów samolotu, RWD-8, którzy zginęli w nierównej walce w 1939 roku, nie przypuszczałem wówczas, że historia ta znajdzie swój dalszy ciąg i zaledwie rok później znowu będę pisał o tych samych pilotach i uroczystościach zorganizowanych na ich cześć. Wówczas to sądziłem, że po tym jak owi lotnicy otrzymali należną im Cześć, sprawa jest definitywnie zamknięta. Tak było aż do wyprawy z Panem Wiesławem gdyż tego dnia nasze odkrycie nie tylko od początku otworzyło ten temat, ale wręcz nas zaskoczyło i przyprawiło o niemałe zdziwienie. Ale o tym za chwilę.
Początkowo nasza wyprawa przebiegała normalnie i bez trudu trafiamy do miejsca, w którym znajdowała się pierwsza mogiła lotnika położona na skraju lasu w pobliżu torów kolejowych.
Widoczna mogiła z napisem na płycie tu spoczywa por. obs Stanisław Hudewicz (w nazwisku popełniono błąd powinno być Stanisław Hudowicz), wciąż znajduje się na swoim miejscu, pomimo iż prochy lotników zostały ekshumowane i przeniesione na cmentarz w Białej Podlaskiej w 2012 roku. Zauważamy, że jeden ze słupków, na którym zawieszony jest ciężki łańcuch ogradzających mogiłę został obluzowany i ktoś prowizorycznie starał się go podeprzeć drewnianym kołkiem. Wykonujemy z Panem Wiesławem po kilka zdjęć i ruszamy w głąb lasu do drugiej mogiły P.POR PILOTA TADEUSZA OSKARA SOBOLA.
W drodze do mogiły p. por Sobola spotykamy robotników leśnych, którzy powiedzieli nam, że w lesie jest jeszcze trzecia mogiła o istnieniu, której dotychczas nie wiedziałem. Po usunięciu liści i uporządkowaniu mogiły P.POR PILOTA TADEUSZA OSKARA SOBOLA robimy z Panem Wiesławem zdjęcia i kierowani ciekawością postanawiamy odszukać trzecią leśną mogiłę.
Po krótkich poszukiwaniach wśród drzew dostrzegam słabo widoczną mogiłę. Po usunięciu grubej warstwy liści z mogiły ze zdziwieniem odkrywamy, iż na płycie nagrobnej wyryto: „TU SPOCZYWA POR. OBS. REZ. STANISŁAW CHUDEWICZ LAT 35 CZŁONEK ZAŁOGI POLSKIEGO SAMOLOTU WOJSKOWEGO RWD-8 53 ESKADRY OBSERWACYJNEJ ARMII MODLIN ZESTRZELONEGO PRZEZ HITLEROWCÓW W NIERÓWNEJ WALCE ZA WOLNOŚĆ POLSKI W DNIU 11 WRZEŚNIA 1939 ROKU CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI”.
Istnienie dwóch mogił, na których widnieje nazwisko jednego tego samego człowieka zaskakuje nas i od razu nasuwa się nam mnóstwo pytań, na które w tej chwili nie znamy odpowiedzi, a co gorsza z całą pewnością będziemy na nie musieli długo poczekać, o ile uda się w ogóle takie odpowiedzi uzyskać.
Powracamy z Panem Wiesławem do naszego samochodu pozostawionego na skraju lasu przy torach i tym razem już inną drogą ruszamy w dalszą podróż do Janowa Podlaskiego gdzie Pan Wiesław w dawnych księgach parafialnych prowadzi swoje lotnicze poszukiwania.
Kolejnym etapem naszej podróży jest Nosów gdzie odwiedzamy teren dawnego lotniska polowego, z którego we wrześniu 1939 roku startowały do lotów bojowych PZL-23 „Karaś” należące do 65-tej Eskadry Bombowej należącej do 6-tego Lwowskiego Pułku Lotnictwa Bombowego.
Następnie udajemy się do Cerkwi w Nosowie, w której umieszczona jest pamiątkowa tablica poświęcona Lotnikom stacjonującym w 1939 roku w Nosowie.
Naszą wspólną wyprawę z Panem Wiesławem w poszukiwaniu lotniczych historii kończymy wizytą na cmentarzu w Białej Podlaskiej, odwiedzając groby spoczywających tu lotników.
Źródła:
– Olgierd Cumft, Hubert Kazimierz Kujawa – „Księga Lotników Polskich Poległych Zamarłych I Zaginionych 1939-1946”. Wyd. 1989 rok.
– Marian Mikołajczuk – „Lotnicze tradycje Białej Podlaskiej”. Wyd. 2008 rok. – Podziękowania dla płk pil. inż. w stanie spoczynku Marka Turskiego.
Z ciekawością przeczytałem artykuł. pilot Wojciech Gintrowski był ojcem chrzestnym mojej babci. Z tego co pamiętam prochy zostały przeniesione.
Właśnie dzisiaj odwiedziłem grób Wojciecha Gintrowskiego na poznańskiej Cytadeli. Był starszym bratem mojego dziadka Franciszka Gintrowskiego.